Kwartalnik Górowski – blog historyczny

9 kwietnia 2020

Losy rodziny Kluczków

Opublikowano: 09.04.2020, 16:12

Bernard Kluczka jako żołnierz 16 pułku ułanów w Bydgoszczy uczestniczył w kampanii wrześniowej 1939 r. W połowie września 1939 r. jednostka wojskowa ojca znalazła się na granicy rumuńskiej. Część Wojska Polskiego przekroczyła granicę, natomiast pozostali żołnierze udali się do swoich miejsc zamieszkania. Mój ojciec udał się na Pomorze, gdzie zastał moją matkę w okupowanym przez Niemców Nakle nad Notecią przy al. Hitler-Straße 67. Po kilku dniach Niemcy zabrali ojca do prac przymusowych. Ojciec pracował przy umocnieniach wałów rzeki Noteć. Po kilku miesiącach cała nasza rodzina: ojciec Bernard, matka Antonina wraz z dziećmi Bogdanem, Jerzym i Eugeniuszem zostali wywiezieni do obozu pracy na terenie III Rzeszy Niemieckiej, gdzie rodzice wykonywali prace przymusowe.

k1     k2

Antonina Kluczka z domu Andrzejewska (ur. 1913 r.), Bernard Kluczka (ur. 1908 r.)

W marcu w 1945 r zostaliśmy wyzwoleni przez wojsko rosyjskie. Po oswobodzeniu cała rodzina udała się do Rydzyny do dziadka Andrzejewskiego. W Rydzynie przebywaliśmy kilka dni. Rodzice postanowili udać się rowerami na Ziemie Odzyskane do Wrocławia. 17 kwietnia 1945 r. z chwilą przejazdu przez miasto Góra zostaliśmy zatrzymani przez rosyjskich żołnierzy, którzy wylegitymowali ojca, który okazał dokument Arbeitsbuch potwierdzający powrót z obozu pracy. Oficer rosyjski oświadczył, że potrzebują piekarza i wskazał na piekarnię. Polecił ojcu dokonanie napisu na elewacji budynku o treści: „Skład polski” po polsku i rosyjsku, „Polacy zajęte” w języku polskim. Taką treść zapisał też w niemieckim dokumencie na 38 stronie oraz adnotację w języku rosyjskim. Ojciec, matka oraz 5 Rosjan piekli chleb do połowy maja 1945 r. dla wojska, które maszerowało na Berlin. Rodzice otrzymali zapłatę 3 tony mąki, 2 fortepiany i 3 pianina. Po jakimś czasie Urząd Bezpieczeństwa zabrał oba fortepiany i 2 pianina. Po tych wszystkich wydarzeniach rodzice zdecydowali się pozostać w Górze. Tym samym los naszej rodziny związał się z miastem Góra, gdzie znaleźliśmy ostoję oraz wiele lat życia. W Górze urodziło się moje kolejne rodzeństwo Halina i Andrzej.

k3

Pierwsza zmiana w piekarni: na środku właściciel Bernard, po prawej Henryk Burdziuk i wyciągający chleb Franciszek Włoch.

Ojciec z matką prowadzili piekarnię od 1945 do 1947 r. na ulicy Daszyńskiego 52. Pomimo terminowego płacenia podatku zostali zmuszani do płacenia domiarów co miesiąc aż do zniszczenia piekarni. Takim działaniem niszczono działalność prywatną za czasów komuny. Ojciec zatrudnił się w państwowej piekarni, a matka jako sklepowa w sklepie nr 1. W roku 1956 r. nastąpiła „odwilż”, gdy do władzy dostał się Władysław Gomułka. W tym czasie rodzice zdecydowali się ponownie otworzyć własną piekarnię. Cała nasza rodzina pracowała lub pomagała w piekarni.

Piekarnia znajdowała się na ul. Świerczewskiego 52. Praca odbywała się na dwóch zmianach po 4 osoby od 8 do 20 i od 20 do 8. Szefem pierwszej zmiany był właściciel Bernard, a na drugiej syn Jerzy. Sklep, w którym sprzedawała właścicielka Antonina, był otwarty od 6 do 15. We wtorki i piątki sprzedawano też pieczywo na targowisku. Wypiekano chleb dwukilogramowy pszenny i żytni oraz ciasta francuskie. Codziennie 500 szt. zwykłych bułek oraz 500 szt. słodkich bułek z lukrem i makiem lub w formie trójkątów i grzebieni z nadzieniem marmolady. Do restauracji „Syrena” dostarczano ciasto tortowe na dancingi. W okresie przedświątecznym wypiekano torty na zamówienie (około 150 szt.), wtedy praca szczególnie była męcząca, bo ciężko było wyrobić się z zamówieniami. Do wypieków zużywano miesięcznie 15 ton mąki żytniej i 10 ton pszennej, którą kupowaliśmy na ul. Tylnej, gdzie kierownikiem młyna był Władysław Fleszman, a później Roman Niewrzał. Korzystaliśmy także z młyna na ul. Młyńskiej, której właścicielem był pan Kłak. W późniejszym czasie ten wiatrak był napędzany elektrycznie. Jak jeszcze mąki brakowało, to kupowaliśmy także w „dużym młynie”. Przez okres działania piekarnia wyuczyła około 45 osób, które otrzymały tytuł czeladnika.

k4

Druga zmiana od lewej Czesław Błaszczyk i Jerzy Bernard Kluczka

W 1970 r. ojciec zachorował i poszedł na rentę. Nikt nie chciał podjąć się dalszego kontynuowania prowadzenia piekarni. Wszystkie dzieci wyprowadziły się z Góry: Bogdan do Nysy, Jerzy do Warszawy, Eugeniusz do Wołowa, Halina do Jawora, a Andrzej do Opola. W Górze obecnie nikt z rodziny Kluczków nie mieszka. Pozostały jednak wspomnienia przeżytych młodych lat, które odcisnęły się w pamięci żyjących z rodu Kluczka.

Świerzno, 15.04.2019 r.

 

Wspominał: Jerzy Bernard Kluczka

Opracował: Krystian Kluczka

Pierwodruk: „Kwartalnik Górowski” 2019 nr 67 s. VII-IX, il.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.